Anton
Mistrz Zakonny
Dołączył: 05 Paź 2006 Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stary Świat
|
Wysłany: Śro 15:14, 09 Maj 2007 Temat postu: Droga |
|
|
Drużyna wyruszyła z Gisaurex.
Po drodze spotkali Esther oraz Salaja.
Ci dostali rozkaz od Glennelorda aby wspomóc drużynę w jej dzielnych zmaganiach na terenie Bretonni.
Po jakimś czasie dotarli do zajazdu który pilnował drogi do Tharravil.
Tam się wykąpali, napili i posłuchali plotek, jakoby na trakcie grasuje banda banitów „Białe Zęby” i że będą potrzebowali eskorty, na co szanowna drużyna parsknęła śmiechem.
Następnego dnia drużyna wyruszyła w dalszą podróż.
Po paru godzinach jazdy napotkali przewrócony wóz i jakąś starą kobietę błagającą o pomoc.
Okazał się że jest to zasadzka, którą bardzo łatwo odkryła Esther.
Rozpoczęła się mała walka i gonitwa po korytarzach wykopanych w ziemi przez banitów.
Była fajnie. Większość banitów została złapana lub zabita (np. stara kobieta efektownie straciła głowę po strzale z pistoletu trzymanego przez Jarkana)
Ci co nie zostali zabici, zostali przez Jarkana zamieniani i odmieniani w kamień, ot tak dla zabawy.
Niestety raz czar Jarkanowi nie wyszedł i sam zamienił się w kamień. Boska interwencja (stracony PP) i Jarkan odmienił się znów w człowieka.
Jednak jego złość nie miała granic i porozbijał wszystkie posągi.
I tak oto niewinni banici, którzy chcieli się obłowić, pogwałcić i pozabijać stracili swój marny żywot.
Jadąc dalej dzielni bohaterowie zostali zaatakowani przez dzielnego Eldigo i jego mniej dzielną kompanie wojowników chaosu.
[link widoczny dla zalogowanych]
Walka była krwawa, szczególnie dla Jarkana, który został ciężko ranny, i gdyby nie Esther i Albert, prawdopodobnie wyzioną by ducha na tych opuszczonych przez Boga terenach.
Salajowi w walce strasznie nie szło. Na siedem ataków które zadał, trafiły tylko trzy i na każdym rzucie na obrażenia wypadała jedynka. To się nazywa pech, całe szczęście jego koniowi poszło lepiej i zabił jednego wojownika chaosu.
Albert radził sobie (jak to Albert) całkiem nieźle.
Esther też dobrze szło.
Po zabiciu swoich wojowników ruszyła w stronę Wężowej czarodziejki, najprawdopodobniej kochanki Eldigo.
[link widoczny dla zalogowanych]
Z nią poradziła sobie całkiem nieźle i ruszyła na wspomniana już pomoc Jarkanowi.
Jarkan umierał, więc Esther straciła (lub wykorzystała jak kto woli) swoje zioła lecznicze na wsparcie witalności Jarkana.
Pod wieczór BG. (czyli bohaterowie graczy) dotarli do jakiejś wioski. Tam odpoczęli. Wioska była parte razy atakowana przez Zielonoskórych, ale mieszkańcy wioski sami odpierali ataki (bo MG się zlitował i nie chciał już drażnić graczy, ale to się zmieni ;P)
Jarkan, trochę podpity dziamgał swoim dziobem i wypowiedział zaklęcie, które spowodowała że znikł, stał się eteryczny i nie zniszczalny, ale za to uwięziony w magicznym kloszu którego nie mógł opuścić, a który ograniczał się do karczmy.
Jednak po jakimś czasie wpadł na hasło (to było fajne przegięcie) i powrotem wrócił do drużyny która właśnie opuszczała wioskę
Po kilku dniach drogi dotarli do Poussenc.
Tam były problemy trochę aby wejść do miasta, ponieważ Jarkan się rzucał i prawie doszło do walki, całe szczęście jakoś udało się go uspokoić, ale nie wszedł do miasta.
W mieście drużyna uzupełniła swój ekwipunek (w przeważającej mierze prowiant na dalszą drogę) i zasiadła w karczmie.
Tam przyszedł i dołączył się gentelman- szlachcic, Reno de Fergraud, który opowiedział swoją historię. A właściwie to że jego kuzyn, Mateusz de Fergraud, który panuje na tych ziemiach, wyjechał ze swoją drużyną bić Orki w górach, ale zostawił swoją żonę której potrzebna jest ochrona chociaż by na parte dni.
Esther bardzo dyplomatycznie wyparła mu że pewnie chce zając miejsce kuzyna i zabić jego żonę i ewentualną winę zwalić na nich. Reno zapierał się że tak wcale nie jest. Salaj, który po paru głębszych przestał kontaktować, obudził się i nawciskał szlachcicowi od najgorszych.
Ten obraził się i wyszedł.
Co ciekawe karczma zaczęła robić się pusta i nawet jej właściciel karczmarz ją opuścił.
Olaf również.
Po jakimś czasie oberża została otoczona przez ludzi księcia. Zaczęła płonąc. W środku zostali tylko: Albert, Salaj i Esther.
I pewnie doszło by do krwawej jatki ( a tak doszło do bezkrwawej bowiem Esther zraniła konia na którym siedział Reno i do tego zginał jeden lub dwóch strażników. Zgina tez karczmarz który błagał Reno de Fergrauda o oszczędzenie jego dobytku, jednak ten uciął to jednym cięciem miecza) gdyby nie pewien strażnik krzyczący że Książe Mateusz de Fergraud się zbliża a za nim masa Zielonoskórych.
Strażnicy nie mogli dłużej zabawiać się z bohaterami, tak więc pobiegli na mury.
Olaf, który przezornie wyprowadził wóz, podjechał po drużynę, która opuściła miasto.
Za miastem spotkali się z Jarkanem (w bardzo fajny sposób- kto opisze jaki dostanie 0,5pkt. w rankingu)
Następnie BG. Ruszyli dalej, w stronę Montfortu.
Tym razem z zastrzeżeniem żeby nie odpier*alac, jak Salaj poprzednio ( bo cała ta awantura mimo że sprowokowana przez Esther to wywołana została przez Salaja)
Salaj i Jarkan założyli się o beczułkę krasnoluczkiego piwa o (kto napisze o co ten dostanie 0.5pkt. w rankingu)
W Montfordzie uzbroili się w prowiant, oraz pozbyli fantów chaosu które zdobyli na Eldigo zostawiając je w Świątyni Sigmara (największej w Bretonni) i zasiedli do wieczerzy w karczmie znajdującej się najbliżej południowej bramy.
Tam jedli jakieś dzikie ptactwo. Albert i Jarkan poszli spać, Salaj, Esther i Olaf siedzieli sobie jeszcze na dole, ucztowali się winem i jedzeniem.
Nagle Olaf osuną się na podłogę, próbując, jednak nie mogąc, zwymiotować. Salaj w podobnym stanie, jednak trochę lepszym.
Zostali przeniesieni do pokoju. Esther obudziła Jarkana i próbowała bezskutecznie obudzić Alberta. Oczywiście pierwsze podejrzenia spadły na karczmarza.
Ten posłał szybko po medyka.
Olaf umierał a Salaj prawie umierał.
Medyk przyszedł, obejrzał (właściwie to rzucił okiem) i powiedział że wyleczyć się ich nie da, bowiem zostali otruci arszenikiem.
Zna jednak kogoś kto może mieć odtrutkę, ale to będzie kosztować 1200zk za obydwóch.
Jarkan pognał szybko z medykiem do aptekarza i ten sprzedał odtrutkę.
Szybko powrotem, aplikacja mikstury i Olaf oraz Salaj się uspokoili, jednak zapadli w sen.
Przeżyli dzięki szybkiej interwencji Esther oraz Jarkana.
Nasi dzielni bohaterowie.
W nocy do pokoju zawitało czterech mężczyzn.
Przybyli z zamiarem dobicia umierających.
To oni otruli drużynę. Próbowali całą, jednak tylko Olaf i Salaj dali się truciźnie (ale na to nie ma mocnych, więc to żadna ujma)
Esther pochlastała zbirów ( Te zbiry to jakieś mięczaki, Kupcy, urzędnicy itd.)
Jeden jednak przeżył. I to był chyba jego błąd, bowiem dostał się w łapy Jarkana.
Co się z nim stało, nie będę opisywał, bowiem mogą to czytać dzieci, powiem tylko że koleś powiedział w końcu wszystko.
Próbował jeszcze wsypać karczmarza oraz świątynie Sigmara, ale chyba nikt mu nie uwierzył.
BG dowiedzieli się że są oni kultem chaosu, współpracujący z Imperialnym „Skarandar”
W Bretonni nazywają się „Obrońcy Wiecznego Życia” a przynajmniej ten odłam w Montfordzie tak się nazywa.
Oczywiście koleś zakończył swój żywot.
Karczmarz został uniewinniony z zarzutów.
Dodatkowo wyszło na jaw, że nie nawiedzi chaosu, bowiem ten parę lat temu zabił mu żonę i córkę.
Został zwerbowany jako „informator”.
Jego zadaniem jest wysyłanie wszystkich informacji o chaosie lub tym podobnych siłach gońcem do Mariusa von Diesla.
Pewnie nigdy nie wyśle, a jak wyśle to i tak nie dojdzie, ale zawsze to coś.
Nie zaszkodzi na pewno, a może pomóc.
I to wszystko.
Następna sesja zacznie się od wyjazdu z Montfordu.
Pamięta ktoś jeszcze gdzie i po co jedziecie?
Co do gry poszczególnych graczy nie będę się wypowiadał.
Mi się nawet podobało, złapałem klimat itd.
Czekam na komentarze do sesji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|