Anton
Mistrz Zakonny
Dołączył: 05 Paź 2006 Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stary Świat
|
Wysłany: Pią 13:12, 10 Paź 2008 Temat postu: Wieża i okręt. |
|
|
Sesja odbyła się 8.10.2008r.
Obecni byli:
Anton-MG (Jak zwykle. Może ktoś chciałby poprowadzić, choć jedną sesje?)
Kubuś- Alu-Thol
Karol- Kron
Mały- Zar’Ga
Patryk- Hrafn
Na początku zacznę od sprawy organizacyjnej, a raczej od sprawy Kubusia. I Karola (Starszego) trochę też. Kubusiowi miałem odejmować po 50% punktów, do póki nie odda mi 2100 punktów doświadczenia. Olałem to. Nie będę mu zabierał punktów. Ale wstrzymane nadal będą. Na ostatniej sesji (która znajduje się poniżej) dostałeś, drogi kolego punkty, ale Ci je zabrałem. Nie na stałe. Oddam, jak tylko pojawi się opis waszych postaci.
Tak samo Karol (starszy)
I tak samo Mały. Ty dostałeś punkty, i Ci ich nie zabiorę, ale nie będę też dawał (będę jednak przyznawał) dopóki nie zobaczę na forum opisu Twojej postaci.
Sesja rozpoczęła się od rozmowy Elfów z Hjorturem. Jako, że drugi Elf nie przyszedł na sesje, Alu, musiał rozmawiać. Jakoś mu poszło i Hjortur zgodził się, aby elfy im towarzyszyły.
Później wszyscy patrzyli na siebie z pod oka, nikt nie chciał spać i każdy każdego obserwował podejrzliwie. Wspaniale. Nikt nikomu nie ufa. Wasza sprawa. Może to sprawi, że trochę dłużej pożyjecie
I tak każdy każdego obserwował, że nikt nie zauważył, że w wieży, pojawiły się szczuroludzie.
Wyszły z ziemi, przez klapę, która przykryta była gnijącymi ciałami.
„Na parterze wieży znajdowało się kilka, trzy lub cztery ciała, złożone w koncie i gnijące, rozkładające się. Prześwitywały kości, białe robaki trawiły pozostałości tkanki miękkiej, i wszędzie były muchy. Tysiące much.”
Szczyt wierzy, który został podpalony przez plemię przygasł. To zainteresowało Mrocznego Elfa, który poszedł na górę.
Po chwili ruszył za nim Zar’Ga, o dźwięcznym i wdzięcznym przezwisku „Zgaga”.
Ten jednak, nieszczęśnik, nic nie widział, bowiem w wieży panowały ciemności.
Ale, żeby nie było smutno, Kron poszedł za nim. Ogoniasty jednak już tam był, i wiedział, że bez pochodni nie ma po co wchodzić. Dogonił szybko Zgagę, i poszli dalej.
Prawdopodobnie uratował mu życie. I to z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że nic nie widząc, Zar’Ga mógł spaść z bardzo śliskich schodów. Drugi powód, jest taki, że gdyby Alu usłyszał, że ktoś za nim się skrada, prawdopodobnie by go zabił, co było by proste, wystarczyło by zepchnąć ze schodów. A tak, pochodnia Krona, uratowała Zar’Ge.
Alu w tym czasie usłyszał z góry jakieś piski. Doszedł do góry i zauważył trzy postaci w szmatach (nie w szatach) z różowymi ogonami. Dwie miały miecze, trzecia halabardę lub włócznie. Dwie z nich majstrowały przy jakimś urządzeniu przy oknie. Jak się później okazało, urządzenie to nakierowywało wiązkę energii w dół. Trzeci stał przy machinie prądotwórczej, która była trochę osmolona, jednak bez uszczerbku.
Trzeci pociągną za dźwignię. Błysną piorun, przeszedł przez urządzenie przy oknie i walną w obóz. W tym czasie po pomieszczeniu przeszedł oślepiający błysk. Następny strzał. Po tym do sali wpadł już Zgaga oraz Kron. Kron przekazał pochodnie Elfowi, poszedł walić w Skaveny. Pierwszemu rozwalił głowę swoim korbaczem. Zar’Ga bił w tego z włócznią bądź halabardą, przy dźwigni. Usiekał go, ale ten w miedzy czasie pociągną jeszcze za dźwignię i padł trzeci strzał. Kron, rozwalił głowę trzeciego szczuroczłeka, który atakował Zgagę. Walka skończona.
Wojownicy, z Hjorturem na czele, dobiegli na szczyt. Hjortur polecił Bjurnowi roztrzaskać maszynę, a reszcie, szczególnie Hrafnowi, Alu oraz Kronowi zniszczyć wieżę.
Był jeszcze epizod, żeby wejść do podziemi w poszukiwaniu Skavenów, ale Hjortur zabronił tego, wiedząc, że tam łatwo się zgubić, tunele mogą się ciągnąć w nieskończoność, jest ciemno, a walka dla Kurgan o dużych gabarytach będzie utrudniona w małych pomieszczeniach.
Wieża została zrujnowana, choć były obawy co do tego, że sprowadzi to gniew Nieglina na plemię. Hrafn uspokoił jednak, że nic takiego się nie stanie.
Wojownicy zaczęli bić młotami wieżę, choć Zgaga się obijał. Bał się widocznie chłopak. Gdy budowla zaczęła się już gibać na boki, Kristian przewlókł przez jej okna liny i łańcuchy, zaplecione do koni. Konie ruszyły i budowla runęła.
Zar’Ga modlił się na jej ruinach o łaskę, a przynajmniej o nie sprowadzanie klątwy na plemię (albo przynajmniej na siebie)
Następnego dnia plemię ruszyło. Zwiad jak zwykle pomkną pierwszy.
Do zwiadu należał Kristian, dowódca grupy, Kron, Graya, Ant, Hrafn, Zgaga oraz Alu-Thol.
Po kilku godzinach jazdy dotarli do na wpół zakopanego okrętu. Właściwie z ziemi wystawał tylko kawałek masztu i przód kadłuba.
Alu wytłumaczył Kristianowi, co to jest statek. Ten nigdy tego nie widział.
Wojownicy wyrąbali sobie drogę do wnętrza łajby i weszli do niej. Hrafn najpierw wrzucił w ciemność pochodnię, która upadła na beczki. Bogom można tylko zawdzięczać, że w beczkach były peklowane ryby a nie proch.
Do środka wszedł Kristian, Kron i Hrafn. Kron wykazał się inteligencją i za pomocą lin, wydobył wszystkie beczki na powierzchnię. Weszli do kolejnego pomieszczenia.
W tym czasie Zgaga kopał sobie dołek koło masztu.
W kolejnym pomieszczeniu znajdowały się koce zaczepione na kształt hamaków, a na nich szkielety. Po ziemi walały się pierścienie, kolczyki, kości do gry, miedziaki itd.
W pomieszczeniu następnym zwisały kajdany, reszta masztu przechodziła przez sale, a gdyby okręt płyną, światło wpadało by przez kratę na pokładzie. Z pomieszczenia tego prowadziły jeszcze drzwi i właz na dno. Ten ostatni otworzyli i oczom Hrafna (który tam zaglądał) ukazały się skrzynie.
Tym czasem, na powierzchni, Alu dostrzegł zbliżające się postaci i kazał przygotować się do walki.
Graya wołała Kurgan, którzy zeszli na dno okrętu, jednak Ci nic nie słyszeli.
Co będzie dalej?
Czy dzielni bohaterowie przeżyją?
Dowiemy się na następnej sesji…
Która wstępnie ma się odbyć dnia 11.10.2008r. Czyli w sobotę. I niedzielę też, bowiem fajnie by było gdyby to była nocka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anton dnia Pią 13:30, 10 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|